Szczególnie ciekawą ich kategorią są jednak działania dokonywane wbrew prawu, bo nie sposób nie przyznać, że zdarzają się na tym świecie ludzie, którzy stawiają pieniądze lub innego typu cel ponad zasady przyjęte i egzekwowane przez społeczeństwo. Warto bliżej przyjrzeć się tego typu jednostkom, więc w ramach tego załóżmy sobie temat: „10 najdziwniejszych prób przemytu”.
W 2006 roku w walizce kobiety wracającej do Stanów Zjednoczonych z wakacji na Haiti odnaleziono ludzką czaszkę. Otrzymała ją ponoć od lokalnego szamana i w domu zamierzała dokonywać przy jej pomocy mrocznych rytuałów. Oskarżono ją o przemyt ludzkiej głowy bez odpowiedniej dokumentacji i transportowanie niebezpiecznych materiałów. Podczas odprawy pasażerów lotu z Los Angeles do Japonii w walizce jednego z pasażerów odnaleziono czterdzieści pięć batoników Snickers. Oczywiście już sam ten fakt może być nietypowy, ale naprawdę ciekawie zrobiło się po odkryciu, że każdy z nich jest wypełniony metaamfetaminą, a cały słodki ładunek miał dzięki nielegalnym walorom wartość ponad ćwierć miliona dolarów. W 2009 jeden z obywateli Australii próbował przejść odprawę z dwoma żywymi gołębiami ukrytymi w spodniach, a w toku dalszego przeszukiwania odkryto przy nim ziarna roślin i ptasie jaja ukryte w opakowaniu po witaminach. Trudno powiedzieć, jakie właściwie były jego intencje.
W 2004 roku zatrzymano na lotnisku nauczyciela biologii, który w swojej walizce miał głowę foki. Przechadzając się w ostatni dzień wakacji po plaży, znalazł bowiem martwe zwierzę na plaży i postanowił pożyczyć sobie część jego ciała w celach edukacyjnych. Po skonfiskowaniu głowy pozwolono mu wrócić samolotem do domu. W porcie w Miami w jednym z kontenerów odkryto egipski sarkofag, przysłany z Hiszpanii. Importer nie był w stanie jakkolwiek udowodnić, że stał się właścicielem tego nietypowego ładunku. Co jest jednak w tym wszystkim najciekawsze? W toku śledztwa okazało się, że nie jest żadna atrapa, a mający ponad trzy tysiące lat, bezcenny artefakt, który ukradziono z Egiptu sto lat wcześniej. W 2012 jeden z mieszkańców Nowego Jorku, jak gdyby nigdy nic, zapakował do walizki zatankowaną do pełna piłę mechaniczną i postanowił wyruszyć z nią podróż samolotem. Z oczywistych względów został zatrzymany, ale, co niezwykłe, piłę ostatecznie pozwolono mu przewieźć po usunięciu z niej paliwa.
W tym samym roku na lotnisku w Niemczech zainteresowano się walizką, w której wnętrzu znajdowało się olbrzymie ciasto. Był to o tyle intrygujący ładunek, że postanowiono zainteresować się nim nieco dokładniej i ostatecznie odkryto, że wypiek jest tak naprawdę nafaszerowany olbrzymią ilością pieniędzy. W przesyłce z Australii do Europy, totalnie nierzucającej się w oczy, znaleziono między innymi kilka bardzo grubych książek. Po rutynowym przeskanowaniu ich, okazało się, że w jednej z nich umieszczono gekony. Ładunek okazał się nadany przez australijskiego przemytnika dzikiej przyrody, ale trudno powiedzieć, co autor miał na myśli, bo biedne zwierzęta oczywiście jeszcze przed wylotem udusiły się z braku powietrza.
W niewielkim bagażu czteroletniego chłopca podróżującego razem z tatą, znalazło się miejsce między innymi dla pluszowej zabawki – Myszki Miki. Co w tym dziwnego? Otóż po przeskanowaniu okazało się, że Myszka ma w sobie rozmontowany pistolet i załadowany magazynek. Ojciec oczywiście nie miał pojęcia, skąd on się tam właściwie wziął, natomiast największym szokiem zdaje się być fakt, że pozwolono im kontynuować lot, oczywiście po skonfiskowaniu zabawki. Wisienką na torcie jest natomiast przypadek Niemek, które na pokład samolotu próbowały przeszmuglować… trupa. Ot, usadziły go na wózku inwalidzkim, nałożyły mu na nos ciemne okulary i wmawiały wszystkim, że śpi. Oczywiście nie udało im się, a w toku śledztwa okazało się, że kobiety chciały po prostu zaoszczędzić na kosztach przewiezienia zwłok do Niemiec.